- Razem z synem i kolegą wybraliśmy się na łowisko w Rostarzewie - opowiada Mirosław Krawczyk - pogoda nas nie rozpieszczała,wiał zachodni wiatr i było dość chłodno. Łowiliśmy na kule proteinowe, oraz pelet. Do godziny 10.30 nie mieliśmy praktycznie żadnych brań, gdy nagle z kołowrotka na wędce syna zaczęła uciekać żyłka. Tomek mimo, że najmłodszy w całym towarzystwie wcale się nie wystraszył i dzielnie walczył z rybą. Ryba dała się skusić na pelet o smaku halibuta. Po 20 więcej >> Komentarze (20)