25 października wybrałem się na starorzecze rzeki Warty w miejscowości Sroczewo w celu złowienia szczupaka i okonia - pisze Mateusz Banaszak - Na łowisku zameldowałem się około godziny 7,30 rano. Początek dnia nie zapowiadał tego co miało wydarzyć się kilka godzin później.
Pogoda tego dnia była pochmurna, temperatura około 10 stopni , wiał lekki wiatr z kierunków zachodnich. Przynęta na którą próbowałem skusić tego dnia ryby był mały żywiec a dokładniej karaś. Początek zasiadki nie nastrajał optymistycznie. Na wodzie nie było widać żadnych ataków drapieżnika. Na pierwsze branie czekałem około 1,5 godziny. Około godziny 9.00 spławik zniknął pod wodą, po krótkim oczekiwaniu zacięcie i na brzegu ląduje „śledzik” 40 cm, który w dobrej kondycji wraca do wody. Po tym braniu następuje kolejny okres w którym nic się nie dzieje. Czas ten wykorzystuję na obserwacje wody oraz na śniadanie. Wybija godzina 11.30 i nagle spławik znika znowu na tej samej wędce pod wodą. Podchodzę do wędki i widzę, że żyłka stoi w miejscu. Po chwili ryba wraz z zestawem zaczyna odpływać delikatnie w moją prawą stronę. Następuje moment zacięcia. Pierwszy moment nie wskazywał na to, że mam do czynienia ze swoją największą rybą w życiu. Z racji tego, że w łowisku znajduje się duża ilość zielska to czułem charakterystyczne pulsowanie na wędce. Jednak dopiero po chwili, gdy ryba dostała się na obszar bez zielska wiedziałem, że mam do czynienia z ładnym okazem. Ryba nie dawała za wygraną i ciągle wykradała kolejne metry żyłki z kołowrotka. Spodziewałem się, że na haczyku mam sporej wielkości rybkę, ale w momencie gdy ryba wystawiła ogon na zielsku i swój grzbiet, nogi pode mną się ugięły. Już wcześniej łowiłem w tym miejscu szczupaki po 80 cm, ale ten okaz był dużo większy. Na łowisku byłem sam, bez rozłożonego podbieraka i w dodatku z pasem sporego zielska przed sobą. Pierwsza myśl była taka, że nie dam rady wyciągnąć ryby. Żyłka na kołowrotku nie była zbyt gruba bo 0,25 dlatego poluzowałem delikatnie hamulec. W momencie gdy rybę miałem w zasięgu wzroku i stosunkowo blisko brzegu ta nagle gdy poczuła brzeg, gwałtownie „odjeżdżała” w kierunku środka starorzecza. Po około 20 minutach emocjonującego holu szczupaka udało mi się wyślizgnąć z wody na brzeg. Radość była ogromna a w oczach niedowierzanie, że udało mi się złowić tak wielką rybę. Po zmierzeniu i zważeniu okazało się, że szczupak ma równe 100 cm długości i 8,5 kg wagi. Jest to zdecydowanie najcenniejsza złowiona przeze mnie ryba. Cały sezon nie był dla mnie za bardzo udany jednak dzięki determinacji udało się złowić wreszcie upragnioną rybę a sobota 25 października na pewno zostanie w mojej pamięci na długo - kończy relację Mateusz Banaszak
Komentarze
TAKIEJ RYBKI