Łowiłem pod olchami na wysokości podmokłej łąki od strony Świerczyny, brania wyłącznie między rzadkimi trzcinami i pod zwisającymi gałęziami. Na otwartej wodzie nie miałem żadnego walnięcia. Zresztą wszystkie brania były dosyć anemiczne, jakby ryby chciały, a nie mogły, bardziej przytrzymania, niż uderzenia.